Translate

niedziela, 5 maja 2024

Dzienniki warsztatowe, vol. 74.

 

Przestrzeń warsztatowa po małym lifingu.

       Na okoliczność zakupu organizera drewnianego w stylu vintage od chińczyka (bo musiałem mieć wykwintne uchwyty przy szufladkach), zrobiłem względny ogar przestrzeni warsztatowej, która ewidentnie wymagała przetarcia z kurzu, odświeżenia no i przeorganizowania (bo miejsca było już tak mało, że na łokietki przy malowaniu nie starczało). Kompresor wypadł pod biurko, wyłączyłem z użycia rzeczy, które warsztatowo nie wykazywały żadnej praktycznej istotności, no i zręcznie przesunąłem monitor tak zmyślnie, że jedno z moich źródeł światła zostało dokumentnie zasłonięte (nie miałem trochę pomysłu jak pogodzić mebelki z ekranem, no i nie pogodziłem). Była to też nikczemna okazja usunąć z kłopotliwego widoku prace, które oczekiwały na dokończenie, patrzące na mnie z wyrzutem tylko dla tego, że nie chciało mi się do nich wrócić i brakowało mi odwagi usunąć je sobie z oczu. Miejmy nadzieje, że zgodnie z oczywistym prawidłem sztuki, że skoro ładnie pomalowane modele lepiej grają, tak może w czystszym i bardziej ułożonym warsztacie, te modele będą się szybciej i staranniej malować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzienniki warsztatowe, vol. 75.