Translate

środa, 20 listopada 2024

Dzienniki warsztatowe, vol. 80.

 

Chaos Warrior, Sir Gigal de Appliance, 1985, autora rzeźby nie znam.

    Kawałek do składu starego Warhammera FB, który tak sobie powoli uskuteczniam w zakresie modeli CHAOS WARRIORS z lat 80-tych ubiegłego wieku. Figurka malowała się świetnie, nie wiem czy to zasługa mojego entuzjazmu przy jej malowaniu, czy może fajnej rzeźbie jaką na niej doświadczyłem. Nie zmienia to faktu, że miałem dużo frajdy przy jej malowaniu. Brak podstawki (te będą malowane na samym końcu, brak tarczy (bo tarcza w oldhammerowym świecie to odrębny byt ;), wydaje mi się, że w tłumie podobnych model będzie robił robotę ;)

Chaos Warrior, Sir Gigal de Appliance, 1985, autora rzeźby nie znam.


niedziela, 7 lipca 2024

Dzienniki warsztatowe, vol. 79.

 

Kotwica z drobną modyfikacją, detal z gazetki nr 3, Vasa, wydawnictwo De Agostini.

 

Tak na okoliczność wzmogłych bardziej refleksji o okręcie flagowym szwedzkiego króla VASY, doszło do mnie kilka osobliwych spostrzeżeń, którymi wypadnie pewnie mi się zmierzyć. Tak na początek, to posiadam zestaw ponad setki numerów z wydawnictwa De Agostini, które składają się na zestaw części do złożenia przedmiotowego modelu. Całość wydawnictwa to około 140 numerów, czyli tak z 30 pewnie mi brakuje, bo nierozważnie na koniec serii, trochę się zdenerwowałem na firmę wydającą publikator, bo m doręczenia pocztowe już nie działały jak trzeba. To były jakieś przesyłki nierejestrowane na awizo, którego mi nie wrzucano do skrzynki, przez co paczki mi uciekały, a faktury do opłacenia przychodziły i wychodziło bez sensu. Do tego jak nie odebrałem, wmawiano mi, że odebrałem i niezręcznie próbowano mi nasłać firmę windykacyjną. To było naprawdę dziwne, co się działo z tymi gazetkami i szkoda, bo z całą pewnością skompletowałbym całość i teraz nie musiałbym się drapać po głowie, jak ogarnąć brakujące numery. Mam co prawda na to pomysł, bo zbierałem to równolegle z ziomeczkiem, który mnie namówił na ten model, zatem będzie z czego zrobić matrycę ornamentu kadłuba, bo to mnie najbardziej boli przy tych wszystkich deficytach.

Do tego zabierając się ponownie za ten model, nie podchodzę do niego już tak ortodoksyjnie jak zamierzałem. Nie będzie mimetycznie, będzie malarsko, bo nie chce mi się uprawiać malarstwa redukcyjnego. Wszyscy to robią i jest nudne. Dobrym przykładem będzie tu kotwica z numeru 3 gazetki. Pierwotnie myślałem, żeby złożyć to co podano w numerze, polakierować część drewnianą jaką bejcą, a kotwicę machnąć czarnym kolorkiem, bo tak byłoby pasownie. Zacząłem jakoś dłubać, zrobiłem okucia na część drewnianą kotwicy, drewno pomalowałem na stare drewno (takim zestawem farbek AK dedykowanemu starym powierzchniom drewnianym), a okucia zamiast w jakiejś miedzi czy w brązie, pomalowałem po swojemu w NMM, zamiast jakimś dedykowanym okolicznością metalizerem. 

Też nie zakładam jakiejś spiny, że skończę, bardziej - że chyba skończę, a może nie ;)

Inną rzeczą jest dla mnie to, że VASA jest modelem szczególnym. Widzę go, jako zespół ornamentu ideowego w cudnym kostiumie zaszłości renesansu północnego, z klasą snycerki nieco odbiegającej XVII wiecznym organom w Leżajsku, ale równie interesującej i z całą pewnością ikonograficznie opowiadającą jakąś spójną historie. Spróbuje w to wejść właśnie tak trochę przy okazji i bardziej namacalnie, przy realizacji działania modelarskiego ;) 

Przy następnej okazji opowiem o tarczy herbowej i lwach ją obramiających z pierwszego numeru gazetki. Będę te elementy poprawiał i chce je mieć już pomalowane tak jak trzeba ;) No i podzielę się jeszcze refleksją o ułomnościach armatki z numeru 2 gazetki, bo jest ich sporo, a wnioski zawsze te same - sięgać po ŹRÓDŁA.


piątek, 5 lipca 2024

Dzienniki warsztatowe, vol. 78.

 

Kotwica z drobną modyfikacją, detal z gazetki nr 3, Vasa, wydawnictwo De Agostini.

Drobny detal z gazetkowej odsłony numeru trzeciego wydawnictwa De Agostini, kotwica. Dwa elementy drewniane z ukształtowanym profilem, kotwiczka metalowa i pierścień stanowiący zaczep kotwicy z liną. Postanowiłem sobie skomplikować życie i ubogaciłem część drewnianą o metalowe obejmy mocujące, stanowiące swojski standard przy takich elementach. Zrobiłem to z myślą o dodaniu jakiegoś dodatkowego kolorku w czasie malowania, co by potencjalnie wyszło fajnie. Chociaż trochę później dopadła mnie refleksja, że może kotwica przy tym modelu nie posiadała takich obejm, bo w końcu oryginalne kotwice pozostają na wystawie w Muzeum VASY i tego detalu nie posiadają. Wyszła zatem gafa ;) Po złożeniu wszystkich części, pomalowaniu czarną farbą podkładową, położyłem jeszcze taki gruby, ręcznie nakładany werniks, co by zabezpieczyć części metalowe przed obdrapaniem, no i żeby nadać częścią drewnianym taką trochę większą fakturzastą głębie. Jutro pewnie przystąpię do malowania i zobaczymy co fajnego z tego wyjdzie ;)

Kotwica z drobną modyfikacją, detal z gazetki nr 3, Vasa, wydawnictwo De Agostini.

Kotwica z drobną modyfikacją, detal z gazetki nr 3, Vasa, wydawnictwo De Agostini.


czwartek, 4 lipca 2024

Dzienniki warsztatowe, vol. 77

 

VASA, taki okręt z XVII wieku, z krótką karierą obcowania na wodzie. Wydawnictwo De Agostini, nr 2 gazetki, armatka.

 

Na okoliczność wielce niepozornego zakupu, jakim było  nabycie wyrzynarki marki PROXXON, takiego ażurowego malucha stołowego, wielce pasownego do skondensowanej przestrzeni warsztatowej, powróciłem do starego czegoś, co było modelem Vasy, z gazetkowej serii do składania modelu szkutniczego z drewna. Tarcze heraldyczną i lwy obramiające już kiedyś chyba na tym blogu pokazywałem - to były przydatki ornamentu rufy dorzucone do pierwszego numeru. Teraz rzuciłem się na detal armatki, dołączony do numeru drugiego gazetki. Tak na marginesie, cały szkielet drewnianego modelu już mam złożony, teraz czekam na natchnienie do stworzenia takiej mikro szkutni, która zręcznie ogarnęła by mi mocowanie modelu w przestrzeni warsztatowej (jest też możliwość, że kupie taką od HZ - tu). No i zacznę oprawiać szkielet kadłuba listewkami, co by kadłub modelu został zamknięty i żeby można było robić przy tym modelu inne rzeczy. Czy będę cisną ten model, nie wiem. Zajmuje mnie teraz, chociaż z lekkimi przestojami, stary chaos do Warhammera FB, właśnie maluję najgorszą do malowania figurkę w świecie i to jest właśnie ta, przy której jak malarz malował to klął (takie cudo z roku 1988)..

środa, 22 maja 2024

Dzienniki warsztatowe, vol. 76

 

Chaos Warrior, Games Workshop, 1988.

Kolejny model wojownika chaosu z roku 1988 właśnie został ukończony. Udało się go ogarnąć, nie bez bólu tworzenia, topór tego stwora mnie pokonał i nie wyszło jak chciałem. Poszedłem w tym malowaniu bardziej systemowo:

Moduł pancerza trzema farbkami GW:

- MEPHISTON RED,

- FIRE DRAGON BRIGHT,

- FLASH GITZ YELLOW,

Zielone części pancerza (czterem farbkami GW):

- CASTELLAN GREEN,

- AKHELIAN GREEN - CONTRAST (rozcieńczony jako wash),

- MOOT GREEN,

- FLASH GITZ YELLOW,

 

Chaos Warrior, Games Workshop, 1988.

Reszta przypraw do smaku, wg uznania. części metalowe tak trochę po za konwencją w NMM (produkowane z mocnym bólem zadka), brązy też mocno przypadkowe (tylko trzonek topora i skórzany pasek na tyle figurki) i kościana oprawa hełmu (też malowana trochę eksperymentalnie z nadzieją, że wyjdzie znaczenie lepiej niż wyszło ;)

Wskazany wyżej schemat malowania będzie stosowany do pozostałych modeli tego regimentu, z upierdliwym dążeniem do próby wyciągania żółcieni z zielono - czerwonych elementów pancerza. To był jeszcze ten model, który malowało się łatwo, ponieważ nie posiadał tarczy, teraz zaczną się schody bo te tarcze będę musiał wyprodukować i pomalować w tej uroczej, chaośnej estetyce ;)

Chaos Warrior, Games Workshop, dwa do tej pory pomalowane do regimentu modele.

Podstawki zdobione i malowane będą w czasie kiedy zamykać będę ostatni model regimentu, żeby udało się zachować spójność  wzoru.

środa, 15 maja 2024

Dzienniki warsztatowe, vol. 75.

 

Chaos Warrior with Bone Armour, Games Workshop, Jes Goodwin, wg katalogu z 1989 roku, WIP.

Z kronikarskiego obowiązku w zakresie malowania oldhammerowego projektu, pierwszy regiment zostanie pomalowany w przestrzeni dominanty kolorów zieleni (rozjaśnianych żółcieniami) i czerwieniami (rozjaśnianymi również żółcieniami). Ma być ciepło, ma być khorniaście i możliwie że przynajmniej będzie spójnie ;)

Całkiem niedawno do mnie dotarło i musiałem w sobie to dekorum pogodzić z własna głową, że kościana zbroja nie musi mieć koniecznie kościanego koloru. Wierzcie mi, staremu człowiekowi nie jest łatwo dokonywać w sobie takich rewolucji ;) Wobec tego, że ma być zajebiście, heavy metalowo, będę się możliwie starał kłaść barwy skrajnie jaskrawie, co też jest jakimś przekroczeniem mojego mimetycznego tabu, stanowiącego jakiś mentalny nadpis w mojej głowie.

niedziela, 5 maja 2024

Dzienniki warsztatowe, vol. 74.

 

Przestrzeń warsztatowa po małym lifingu.

       Na okoliczność zakupu organizera drewnianego w stylu vintage od chińczyka (bo musiałem mieć wykwintne uchwyty przy szufladkach), zrobiłem względny ogar przestrzeni warsztatowej, która ewidentnie wymagała przetarcia z kurzu, odświeżenia no i przeorganizowania (bo miejsca było już tak mało, że na łokietki przy malowaniu nie starczało). Kompresor wypadł pod biurko, wyłączyłem z użycia rzeczy, które warsztatowo nie wykazywały żadnej praktycznej istotności, no i zręcznie przesunąłem monitor tak zmyślnie, że jedno z moich źródeł światła zostało dokumentnie zasłonięte (nie miałem trochę pomysłu jak pogodzić mebelki z ekranem, no i nie pogodziłem). Była to też nikczemna okazja usunąć z kłopotliwego widoku prace, które oczekiwały na dokończenie, patrzące na mnie z wyrzutem tylko dla tego, że nie chciało mi się do nich wrócić i brakowało mi odwagi usunąć je sobie z oczu. Miejmy nadzieje, że zgodnie z oczywistym prawidłem sztuki, że skoro ładnie pomalowane modele lepiej grają, tak może w czystszym i bardziej ułożonym warsztacie, te modele będą się szybciej i staranniej malować.

Dzienniki warsztatowe, vol. 80.